środa, 21 października 2015

Pourlopowy słoneczny post!

Uszanowanko!
Witajcie, po półrocznej przerwie w postach, pora nadrobić! Chciałabym napisać, że przez te pół roku byłam taaaaka zapracowana, że nie miałam czasu pisać, ale... to nie prawda!:P Oprócz ciężkich wakacji, podczas których pracowałam 7dni w tygodniu to... prawda jest taka, że się nie przepracowywałam za bardzo:-) Co nie oznacza, że nowe handmade nie powstawały! Co to, to nie, o czym przekonacie się w przyszłych wpisach.
A póki co, pochwalę się październikową wyprawą, więc zamieszczam małą fotorelację z wakacji na Cyprze. Ja i mój M zgodnie orzekliśmy, że tydzień w promieniach słońca to dla nas za mało na naładowanie życiowych baterii zwłaszcza, że polska pogoda nie rozpieszczała za bardzo, więc rzuciliśmy się w wir 15-dniowej przygody!
Jako, że nie śpimy na pieniądzach, ani w naszych ogródkach nie odkryto złóż ropy, to aby zaoszczędzić (Ba! Żeby w ogóle było nas stać na ten wyjazd) postanowiliśmy, że idziemy na żywioł i będziemy spać w namiocie, na dziko. Z przeczytanych wcześniej przewodników, dowiedzieliśmy się, że należy uważać na węże, których ponoć jest na Cyprze sporo. Dzięki autorom, za te słowa przestrogi! Podczas pierwszych nocy nie zmróżyłam oka w namiocie, aż do świtu, a każdy szmer przechodził przez sito mojej wyobraźni, aby ujawnić się jako złowieszcze syczenie jakiegoś megawężomonstrum! Moje nocne czuwanie natomiast, zupełnie nie przeszkadzało M śnić smacznie i pochrapywać radośnie obok mnie. Na nic się zdały moje nasłuchiwania i wpatrywania się w ciemną otchłań. Jedynymi wężami jakie spotkaliśmy na Cyprze były te czarne, grube, doprowadzające wodę na pola uprawne:-)

                                                                                    PÓŁWYSEP AKAMAS

Na zdjęciach poniżej, nasza pierwsza noc w namiocie w miejscowości Protaras, niedaleko Fig Tree Bay. Polecam wszystkim takie noclegi! Znaleźliśmy oddalone od zabudowań, niewielkie wzgórze z przytulnymi krzaczkami, których z resztą tam nie brakuje. Na Cyprze na prawdę nie ma się co obawiać policji i innych mundurowych, bo ich tam po prostu... nie widać. Przez 15 dni radiowóz widziałam może 3 razy, zatem mandatu za bardzo się nie obawialiśmy, za to węże i inne pełzaki, były mimo wszystko ciągle obecne w mojej głowie :-) Noce były ciepłe, a księżyc w pełni, oświetlał nam przestrzeń tak, że nie potrzebowaliśmy latarki by rozbić namiot- tak, rozkładaliśmy go po zmroku ;-P

Wino na odwagę i spać!

Nasze obozowisko w Protaras

 Śniadanie nad morzem i obozowisko w tle (tam gdzie srebrne auto) w Paralimni


Nurkowanie wśród skał było naszym zdecydowanie najbardziej ulubionym zajęciem (oczywiście zaraz po objadaniu się świeżymi rybami i owocami morza). Małe kolorowe rybki były spoko, ale jakieś niezidentyfikowane morskie stworzonko poczęstowało mnie swoimi parzydełkami i w wyniku tego czerwonymi, swędzącymi bąblami na du... tyłku.


Najciekawsze podwodne widoki są w Ayia Napa


 Nazwałaś mnie mięczakiem? Pacz jaka łapa!

 Pifko z widokiem na port w mieście Famagusta

 <3

Jak podczas każdej przygody na dziko, działy się też rzeczy niezaplanowane i to niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zaliczyliśmy m.in. noc w szpitalu, ponieważ mojego M pokręciło i to dosłownie! Uważajcie na klimatyzacje i przeciągi - serio, bo może się to skończyć serią zastrzyków w cztery litery i zażywaniem valium, aby w ogóle móc zrobić krok. Tak oto, wraz z utratą wyprostowanej postawy biednego M, straciliśmy też opcję spania dalej w namiocie na rzecz tanich hoteli. Nie żebym się z tego powodu bardzo zmartwiła (w końcu wygodne łóżko <3). 
Podczas tych dwóch tygodni zjechaliśmy cały Cypr dookoła i jesteśmy z siebie dumni ;-)

 Nissi Beach w Ayia Napa

 Dzisiaj tylko jednego drinka, obiecuję! ;-)

Rękodzieło jest wszędzie! Zwłaszcza po tureckiej stronie wyspy mogliśmy podziwiać piękne mozaiki, klejone kawałek po kawałeczku z ceramicznych, kolorowych okruszków, dywany tkane na krośnie, torebki i zwiewne bluzki szyte ze świetnej jakości materiałów. Najdłużej jednak delektowałam się niesamowitymi zapachami mydeł domowej roboty, które były w niezliczonej liczbie kombinacji aromatowych. Były mydła lawendowe, pomarańczowe z rozmarynem, z wanilią, z oliwkami, z jaśminem, arganem, z gąbką morską i wiele innych! Oczywiście postanowiłam sobie, że w domu też postaram się zrobić takie cuda, ale czy mi się uda? :-)


 Turecki targ w Nikozji


 

Na koniec zachód słońca nad Morzem Śródziemnym